Skip to main content

Żona

30,31 sierpnia i 1 września 2024

Maciej Wojtyszka
w repertuarze


Ekipa realizatorska

Reżyseria – Helena Kaut-Howson
Opieka sceniczna i kostiumy: Beata Barton Chapple
Scenografia – Beata Barton Chapple
Operator świateł – Zubair Dhalla
Projektant dżwięku – Magdalena Głogowska
Projekcje wideo – Jakub Kurzyński

Obsada

Lina - Joanna Kańska
Misza - Paweł Zdun

Ekipa techniczna i promocyjna

Kierownik techniczny - Jarosław Redestowicz
Inspicjent i rekwizytor - Jolanta Protheroe
Promocja i zdjęcia - Jakub Kurzyński
Asystent promocji i zdjęcia - Patrycja Bodzek-Kurzyńska
Kasa, bilety i organizacja widowni - Sandra Kruczek
Projekt plakatu, ulotki i grafiki - Sławek Drążkiewicz
Trailer - Jakub Kurzyński
Skład i redakcja programu - Patrycja Bodzek-Kurzyńska

Premiera: 1 kwietnia 2022, POSK 


Recenzja Katarzyna Bzowska

Niektóre żony wielkich twórców nie mają łatwego życia. Ich mężowie zajęci przede wszystkim tym, co chcą przekazać ludzkości nie zwracają uwagi na najbliższych. A one – odpychane, zdradzane, poniżane – kochają nadal. Historia dostarcza wiele przykładów. Nie będę wymieniać nazwisk. Czytelnicy, a zwłaszcza czytelniczki „Tygodnia Polskiego” z łatwością ułożą listę winnych i ich stojących w cieniu żon. Jedną z nich była Lina Prokofiewa. Niekochana i w końcu porzucona dla dużo młodszej kobiety znalazła się w łapach stalinowskich oprawców.

czytaj dalej

Jej tragiczne życie przez wiele lat nie było znane. W 2013 r. ukazała się książka „The Love and Wars of Lina Prokofiev” autorstwa Simona Morrisona. To biografia żony kompozytora oparta zachowanych listach, do których dostęp profesorowi muzykologii Princeton University umożliwiła rodzina Prokofiewa. W dwa lata później hiszpańska dziennikarka i pisarka Reyes Monforte wydała powieść „Amor cruel” o życiu Liny Prokofiew. Maciej Wojtyszko był tak zafascynowany niezwykłym życiem żony słynnego kompozytora, że napisał słuchowisko radiowe i sztukę teatralną. Słuchowisko zatytułowane „Żona” zostało nadane 7 listopada 2021 w Polskim Radio. W kilka tygodni później w POSK-owym Jazz Caffe miała odbyć się prapremiera sztuki w reżyserii Heleny Kaut-Howson. Niestety, w ostatnim niemal momencie spektakl został odwołany, bo aktorzy – Joanna Kańska i Paweł Zdun – zachorowali. „Żona” została wystawiona obecnie w „Ognisku Polskim”. Sztuka Wojtyszki nie opowiada historii burzliwej miłości. To spotkanie dwóch osób o bardzo różnej biografii – starszej kobiety i młodego człowieka, który wtargnął w jej życie, by dowiedzieć się czegoś więcej o jej życiu, a tak naprawdę o swoim ojcu. Sztuka rozgrywa się 1968 roku. Roku znamiennym w życiu Liny – wtedy umiera druga żona Prokofiewa. To także rok ważny w historii Polski i Czechosłowacji. Historyczne tło pozostaje za drzwiami mieszkania Liny.

Kim była muza, kochanka, a wreszcie żona Sergieja Prokofiewa? Jej prawdziwe nazwisko brzmiało Carolina Codina. Ojciec pochodził z Katalonii, a matka z Ukrainy. Obydwoje byli śpiewakami. Nie mieli wielkich osiągnięć artystycznych. Po kilku latach podróżowania po Europie osiedli w Nowym Jorku. Ich córka także postanowiła zostać śpiewaczką. Występowała pod pseudonimem Lina Llubera.

Poznała młodego pianistę po jednym z jego koncertów. On miał 27 lat, ona była od niego sześć lat młodsza. Kiedy po amerykańskich sukcesach kompozytor wyjechał do Europy, Lina podążyła za nim. Przez kilka lat mieszkali w Paryżu, choć on często wyjeżdżał z koncertami. Utrzymywali kontakt listowny – zachowało się ponad 600 listów. W końcu pobrali się i przyszło na świat dwóch synów. Lina czuła się w Paryżu znakomicie. Była to wówczas artystyczna stolica świata. Po pierwszej fali zachwytu nad muzyką Prokofiewa wraz z depresją gospodarczą nadeszło oziębienie. A rosyjska ambasada kusiła. Wreszcie Prokofiew zdecydował się na powrót do ojczyzny. Mimo oporów Lina podążyła za nim.

Kompozytor poznał młodą studentkę. Lina zaakceptowała to, że jest zradzana. Postawiła tylko jeden warunek: Prokofiew ma nadal mieszkać z rodziną. Nie udało się. Kompozytor wystąpił o rozwód. Sąd uznał małżeństwo za nieważne, gdyż zawarte za granicą nie zostało w Związku Sowieckim oficjalnie zatwierdzone. W styczniu 1948 r. Siergiej Prokofiew ożenił się z Mirą Mendelson. W niecałe trzy tygodnie później Lina została aresztowana. Skazano ją za szpiegostwo, zdradę ojczyzny, próbę wyjazdu (chciała odwiedzić chorą matkę) i „kryminalne kontakty” z zagranicznymi ambasadami. Przez dziewięć miesięcy była przesłuchiwana, a później skazana na 20 lat gułagu. Wyszła po ośmiu latach w ramach „odwilży”.

Sergiej Prokofiew już nie żył. Zmarł tego samego dnia co Józef Stalin. Wiadomo, że wielu jego przyjaciół starało się o zwolnienie Liny z więzienia. Czy próby te podejmował jej co prawda były mąż, ojciec dwóch synów?

W 1974 r. Lina Prokofiew otrzymała zezwolenie na wyjazd. Odzyskała też prawa autorskie do spuścizny po kompozytorze. Utworzyła fundację mającą na celu propagowanie jego twórczości. Zmarła w Londynie w 1989 roku, a została pochowana we Francji.

Tych wszystkich szczegółów oczywiście w sztuce Macieja Wojtyszki nie ma. Jest dialog dwóch osób – Liny i – jak się z czasem okazuje – synem jednego z tych, którzy ją przesłuchiwali. Aktualne problemy obojga bohaterów przeplatane są wspomnieniami. Spektakl jest znakomity.

Wielkość aktorów poznaje się po tym, że potrafią wcielić się w bardzo różne role. Jakże inna jest Joanna Kańska w roli zdradzanej i odrzucanej, niesłusznie oskarżanej i torturowanej niż była w „Moralności pani Dulskiej”, gdzie prezentowała z humorem postać pełną hipokryzji. Wtórujący jej Paweł Zdun był w bardzo trudnej sytuacji. Sztuka bowiem napisana jest prawie jak monodram, w którym młody mężczyzna właściwie tylko podrzuca kolejne wątki rozmowy, jest demaskowany i coraz bardziej odsłania właściwe powody zainteresowania Liną. On także jest ofiarą systemu zbudowanego na wierze w nieomylność wodza. Brzmi współcześnie? A no właśnie. Opóźnienie z wystawieniem spektaklu sprawiło, że sztuka nabrała jakże współczesnego znaczenia. Po raz kolejny przychodzi mi także pochwalić scenografię. W przeciwieństwie do „Dulskiej” wręcz ascetyczną.

Szkoda tylko, że były jedynie trzy przedstawienia. Mam nadzieję, że Scena Polska UK powtórzy ten mądry spektakl w przyszłości, w POSKu lub w Ognisku Polskim, a może zdecyduje się pojechać z nim do polskich ośrodków w Wielkiej Brytanii. Z pewnością wszędzie znajdą się widzowie chętni do zastanawiania się nad ograniczeniami wolności nie tylko w wymiarze społeczeństwa, ale i jednostki.

Katarzyna Bzowska


Zgiełk czasu – Katarzyna Bzowska

To tytuł książka Juliana Barnesa o Dymitrze Szostakowicz. Taki sam tytuł mogłaby nosić sztuka Macieja Wojtyszki o żonie innego rosyjskiego kompozytora Siergieja Prokofiewa.

czytaj dalej

Prapremiera „Żony” miała odbyć się na jesieni 2021 w Jazz Cafe. Niestety, aktorzy zachorowali na COVID. Z różnych powodów nie udało się znaleźć innego dogodnego terminu. Spektakl po raz pierwszy został pokazany publiczności w „Ognisku Polskim” w kwietniu 2022.

Oglądając go wówczas skupiłam się na losie Liny Prokofiew, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Swoją recenzje zatytułowałam wówczas „Zawsze wierna”. Gdy okazało się, że Scena Polska UK wraca do Jazz Cafe z tym znakomitym spektaklem, wiedziałam, że muszę go obejrzeć jeszcze raz. Tym razem więcej uwagi zwróciłam na historyczne uwarunkowania, w jakich przyszło żyć bohaterom tego spektaklu. Sztuka Wojtyszki nie opowiada historii burzliwej miłości rosyjskiego kompozytora i śpiewaczki pochodzącej z rodziny o korzeniach hiszpańskich i ukraińskich. To spotkanie dwóch osób o bardzo różnej biografii – starszej kobiety i młodego człowieka, który wtargnął w jej życie pod pretekstem, że chce się dowiedzieć o Rosjanach mieszkających w Paryżu w latach 20. i 30. XX wieku. Z czasem okazuje się, że jego motywacje są znacznie bardziej. Misza jest nie tylko synem jednego z oprawców, który znęcał się nad Liną, ale sam też jest uwikłany we współpracę z władzami bezpieczeństwa, jednocześnie buntując się przeciwko systemowi, w jakim przyszło mu żyć.

Prapremiera w „Ognisku Polskim” odbyła się w kilka tygodni po napaści Rosji na Ukrainę. Po dwóch latach ta wojna trwa nadal. W tym czasie zapełniły się rosyjskie więzienia i kolonie karne – tam wysyłani są przeciwnicy Władimira Putina. Ich doświadczenia są zapewne podobne do tych, jakie stały się udziałem Liny, gdy po dziewięciu miesiącach śledztwa została skazana na dwadzieścia lat katorgi. Nie miano przeciwko niej żadnych dowodów winy. Próbowano złamać biciem i szantażem. Nie załamała się. Wyszła nie po dwudziestu, ale po siedmiu latach.

Sztuka, która jest dialogiem dwóch osób pochodzących z bardzo różnych środowisk rozgrywa się w moskiewskim mieszkaniu Liny. Żyje nadzwyczaj skromnie – jedyne co ma do oferowania swojemu gościowi to herbata i chleb z miodem. Za oknem toczy się normalne życie, a ona czeka na wyzwolenie – na paszport, na wyjazd z kraju, który stał się jej więzieniem.

Akcja rozgrywa się w 1968 roku, roku ważnym w historii Polski nie tylko Polski. Właśnie w tym roku doszło do rozjechania czołgami praskiej wiosny. Wtedy też sowieckie władze po 7-dniowej wojnie izraelsko-arabskiej, która miała miejsce rok wcześniej pozwoliły tysiącom Żydów na emigrację. Wątek żydowski nabrał w obecnych czasach aktualności, choć w zupełnie innym kontekście. To rok także ważny w życiu Liny Prokofiew – na zawał serca umiera druga żona Prokofiewa Mira Mendelson. Dla Liny otwiera się szansa, by to na nią przepisane zostały prawa autorskie po kompozytorze. Dla niej to mniej ważne niż uznanie, że była jedną jedyną prawowitą żoną, wbrew wyrokowi sądu sprzed lat, zgodnie z którym nigdy żoną nie była, bo jej małżeństwo z Prokofiewem zawarte zostało w Niemczech, a władze sowieckie takich małżeństw nie uznawały.

Lina początkowo podchodzi do Miszy z dystansem, ale jego pytania dotyczące życia w Paryżu otwierają ją na wspomnienia. Znakomity jest kończący każdą z czterech scen epizod z myszami, które z trzaskiem łapią się w pułapkę, a Misza podejmuje się niewdzięcznej misji wyrzucenia trupa. Nie udaje się tego dokonać bez brudzenia się – zostaje krew na rękach.

Kilka słów należy się autorowi tej sztuki. Mimo wcześniejszej zapowiedzi Maciej Wojtyszko nie przyjechał do Londynu– zachorował. Szkoda, bo to jeden z ciekawszych twórców swego pokolenia. Z wykształcenia reżyser filmowy – ma na swym koncie szereg filmów i seriali telewizyjnych. Przed półwieczem podziwiałam jego książki dla dzieci czytane z równym zainteresowaniem przez dorosłych. W Londynie zaprezentował przed wielu laty swoją interpretację „Kandyda”. Widziałam tę sztukę w kilka lat później w Tarnowie – była to bardzo odmienna inscenizacje niż londyńska. Wojtyszko jest autorem wielu scenariuszy i sztuk opartych na biografiach znanych twórców. Wątki rosyjskie pojawiały się w jego twórczości już wcześniej – z ogromnym zainteresowaniem obejrzałam telewizyjną wersję jego sztuki o ostatnich dniach życia Michaiła Bułhakowa.

Należy się wreszcie kilka słów aktorom i innym twórcom tego emocjonalnego spektaklu. Lina Prokofiew była śpiewaczką, a więc i aktorką. Grała także w życiu. Musiała, by nie dać się złamać. To – jak to mówią Anglicy – drama queen. Joanna Kańska znakomicie pokazuje różne strony jej osobowości –wewnętrzne poczucie wolności, nieco cynizmu i wiarę w to, że w życiu najważniejsza jest prawda i niezależność poglądów.

Piotr Zdun jest utalentowanym aktorem. Znakomicie partneruje Joannie Kańskiej, ale uwaga widzów – jak to jest zaznaczone w sztuce – skupiona jest na postaci tytułowej bohaterki. W jego wersji Misza jest również dramatyczny. Zastanawiam się nad tym, czy tej postaci nie można byłoby grać nieco inaczej, bardziej swobodnie, z większym dystansem. Nie chcę, aby były moje słowa zrozumiane jako krytyka, to tylko pewne rozważania na temat odmiennej interpretacji.

„Żona” to sztuka kameralna i wnętrze Jazz Cafe dobrze się do tego celu nadaje. Scenografia autorstwa Beaty Barton-Chapple znakomicie podkreśla w jakich warunkach przyszło żyć kobiecie, która w życiu doświadczyła komfortu Nowego Jorku i Paryża. Na tylnej ścianie wnętrza zawieszona jest brudna zasłona – odgradza Linę od moskiewskiego zgiełku, a w spektaklu służy jako ekran, na którym wyświetlane są zdjęcia filmy obrazujące skomplikowaną historięRosji i osobiste losy Liny oraz milionów skazywanych na łagier. Za tę stronę spektaklu odpowiada Jakub Kurzyński, a cała scena i właśnie ten ekran są dobrze oświetlone, co w warunkach Jazz Cafe wcale nie jest łatwe (zasługa Piotra Tomaka). W spektaklu o kompozytorze nie mogło zabraknąć muzyki – Prokofiew kilkakrotnie przemawia do widzów swoimi utworami. Opracowanie dźwiękowe to coś więcej niż tylko muzyka – odpowiadała za to Katarzyna Baszczyńska. No i wreszcie słowa uznania należą się Helenie Kaut-Howson, która całość wyreżyserowała. To także jej zasługa, że Scena Polska UK wciąż istnieje i działa. Szkoda tylko, że były jedynie trzy przedstawienia. Jestem przekonana, że znalazłaby się publiczność na kolejne prezentacje. Ocena ze strony widowni była jednoznaczna – owacje na stojąco.

Katarzyna Bzowska


Refleksje widza po przedstawieniu

Mam 92 lata i  kocham teatr, z którym ani trochę nie jestem powiązana profesjonalnie. Chcę się tylko podzielic wrazeniami. 

czytaj dalej

Nie spodziewałam się tak silnego przeżycia. Wiedzialam juz o Wojtyszce chociazby po ostatnim  ogromnym sukcesie 'Deprawatora' z Sewerynem w kraju,  nie spodziewałam sie, jednak ze znajde sie znowu w sferze „tamych”' przeżyć i rozważań.

Spędziłam calą młodość i wiek dojrzały w   PRLu i nie uchroniłam sie od „ heglowskiego uządlenia” , a wiec takze od niekończących sie rozważań   czym jest Rosja.

Temat jest wciąż aktualny, bez użądlenia.  Ludzie zastanawiają sie czy rosyjską sztukę  wyrzucić  z  naszego intelektualnego jadłospisu , czy mimo   to co juz o Rosji wiemy nie łączyć  tych złych   emocji w tyglu  panującego słusznie potępienia.   

Jestem przekonana ze nie, nie należy nawet w najmniejszym wymiarze dołączać sie do tych, którzy palili Heinego czy realizować  przerażającą wizje Bradburego w jego Fahrenheit  451.

Fahrenheit 451 temperatura w której płonie papier. To także przypomnienie, ze tyrani najmniej boją sie zbrojnej przemocy, a najbardziej poetów i artystów   Wojtyszko  przypomina, ze wciąż potrzebna jest czujność. 

W sumie, wyszłam po spektaklu poruszona i wdzięczna  nza ten happening, którym w jakimś sensie jest każdy spektakl teatralny, ktory dzieje sie specjalnie dla każdego widza, co nam tak pięknie pokazała inscenizacja ŻONY w POSKu,piękna i prawdziwa Asia Kańska i znakomity partnerujący jej Pawel Zdun. 

Patrząc na nich zadawałam sobie stare  pytanie czy oni na tej scenie grają czy zapominają i przenoszą siebie i nas do innej   rzeczywistości.  

Helena Kaut jest czarodziejką co od dawna wiemy i wszystko czego sie dotyka poddaje sie jej woli i natchnieniu. Wszystko  znakomite, przemyślane, dopracowane w każdym szczególe. Wśród szczegółów byly takze suknie Liny i oczywiscie film pokazany w tle. 

Wojtyszko potrafi oddać koszmar i nieludzkość tamtych lat bez tego co Anglicy określają jako opis graficzny, Brutalny język i opisy okrucieństwa są właściwie minimalne, a przeciez caly czas nie opuszcza nas uczucie grozy i przerażenia.Nad tym światem unosi sie widmo Stalina i wszechobecny STRACH.  

Sztuka zawiera wiele pytań.   Powracające  pytanie „jak to jest?  Co ja bym zrobił ? Jak bym sie zachowal?  Ile trzeba siły? Każde słowo , każdy gest, żart, lapsus groziły łagrem, Lubianką,, torturami, zsyłką, utratą najbliższych.  W epoce hitlerostalinizmu (nie wiadomo kto od kogo  sie uczył ), rzeczywistość otaczająca ludzi  w żadnym wymiarze ludzka nie była .  Siła niewyobrażalnego terroru była tak ogromna, ze właściwie nie można  opisać, odtworzyć przeżyć ludzi, których ten system bezpośrednio dotknął. Wciąz probuje sie zrozumieć mentalność i motywacje  tych po drugiej stronie barykady . Nie tylko artyści bo i psychologowie i filozofowie usiłowali dotrzeć, zrozumieć jak to było, jak to sie stało, ze nagle znalazło sie tylu sadystów, katów i oprawców. Jak dotąd nie znalazlam  zadnego argumentu, który by to naprawde tlumaczyl ,a jednak Wojtyszko zastanawia sie również nad tym.  Czy to jest tylko strach. Czy  winni sa tylko ci, którzy wydają rozkazy, a moze ci ktorzy pilnuja,a może tacy, którzy kiedy kat byl maly nie kupili mu zegarka? Myslę ze nawet  ten nieszczęsny zegarek ktory wzięłam z klasyki czyli z W samo poludnie Koestlera niczego przekonywująco nie tlumaczy. Jak to jest z tymi ludźmi. Czy  sa słabi albo słabsi ? Gdzie przebiega granica po przekroczeniu której stajemy sie tchórzami i zdrajcami albo bohaterami ?  Mówimy tu o zbrodniach popełnianych w Europie w 20 wieku, o wyrafinowanym sadyzmie, o którym nie słyszano nawet w średniowieczu kiedy  palono na stosie, wbijano na pal, ćwiartowano i obcinano ludziom powieki aby ich potem wystawić na palące słońce.  

W naszej sztuce, w środku Europy w 20 wieku tortury spotkaly bezbronna kobietę tylko dlatego ze nie mozna jej bylo zgasić, upokorzyć i zdeptać, Dialog miedzy Lina a studentem naslanym przez NKWD doskonale pokazuje fazy jakim podlega człowiek, poddany skrajnej przemocy zanim jej ulegnie.  Dialog jest kilkakrotnie przerywany odgłosami myszy złapanej w pułapkę. To jest kazdy czlowiek zawsze o krok od tej pułapki.  Prosty i wstrząsający efekt. Symbol.  


W dialogu przewija sie kilkakrotnie postać Erenburga. Kontrowersyjna. Stalin go faworyzował,a on sie nigdy nie buntował.   Nie wiemy na pewno czy  po prostu milczał czy też aktywnie szkodził szeptem i donosem. Ciekawe, ze w Rosji, odwilż w sztuce zaczela sie od jego powieści pod tym właśnie tytułem. Uwielbiam jego pisarstwo. Uwielbiałam zawsze jego miłość do Europy, do kobiet, do życia, jego bohaterów unoszących sie  dwie wiorsty nad ziemia i nie jestem w stanie sie tego wyrzec tylko dlatego ne nad naszymi głowami jest znów demiurg łudząco podobny do tamtego. Wspaniała, szarpiąca sztuka,boli ale jest bardzo potrzebna.Przypomina. 
  

Na koniec pozwalam sobie zacytować właśnie Erenburga : „Pamięć jest wielkim skarbem. Gdyby nie pamięć życie byłoby lekkie, człowiek przeżyłby  życie puste jak życie motyla, nie wiedząc że te  bezsensowne. lata rozpadały by sie w minuty, nie wiedzac co to prawda i co to  mądrość. Zapomnienie może byc tylko marzeniem zbrodniarzy lub ludzi bezdusznych”.           

Krystyna Zaleska -Zamenhof